Przejazd z lotniska do hotelu – nie ma nic prostszego? A jedank… ;o)
10 września przylatujemy z Aten do Rzymu. Lotnisko Fiumicino jest dosyć duże – podobnie jak to w Atenach. Bagaże są, doleciały z nami, więc pozostaje przejazd do centrum. Jest parę opcji, chcemy wziąsc taxówke jednak przy zamieszaniu pod informacją turystyczną na lotnisku (tłumy przepychających się turystów) wypada mi rezerwacja hotelu z kieszeni i jego adres. Hmm, jak teraz dotrzeć na miejsce? Wiemy, że „nasz” hotel znajduje się ok. 1km od Watykanu i pamiętamy jego nazwę – jednak żaden z pytanych taxówkarzy nie znając ulicy nie wie gdzie się to dokładnie znajduje… No tak to w końcu wielomilojonowe miasto z tysiącem hoteli i tłumami turystów. Wybieramy więc autobus do centrum a potem podłączenie się do internetu i dokładne spisanie adresu hotelu.
Docieramy do centrum, tam wg pani z informacji turystycznej, (której jeszcze zdążyłem pokazać adres hotelu tuz przed jego zgubieniem) mamy przejść przez Tybr, żeby wziąść autobus miejski nr 906. Jest ciepło jakieś 30○C ostre słońce a my z plecakami w centrum Rzymu po raz pierwszy -w którą stronę teraz? Pytamy miejscowego – coś słabo po angielsku rozumie, ale pokazuje jakiś kierunek. Przechodzimy ładnym mostem przez Tybr. Gdzie dalej? Pełno samochodów wszędzie, kierowcy jeżdżą jak szaleni, i mamy wrażenie, że światła czerwone obowiązują tylko pieszych, a na zielonym też trzeba również bardzo uważać. Uff ciepło, gorąco, to chyba jednak nie tutaj ten autobus – niech to szlag. Na szczescie jest kafejka na ulicy i maja Wi-Fi. Zrzucamy „wory” i siadamy przy stoliczku na rzymskiej ulicy. „Woda, kawa, lody i hasło Wi-Fi proszę” tylko najmłodszy obsugujacy mówi trochę po angielsku i rozumie, o co nam chodzi. Jest działa internet w naszym 10 calowym nettopie. Mamy adres! Po kawce i lodach nie chce nam się szukać już tego autobusu. Pozostaje więc taxi i pan szofer podwozi nas za kilka euro pod hotel – to jesteśmy w końcu „u siebie” 🙂
Wynajmujemy wygodny i niewielki apartamencik a’la mieszkanie 40m2 – 2 pokoje z łazienką. To nie jest to, za czym przepadamy w czasie wakacji, czyli namiot nad brzegiem rzeki czy jeziora, czy chatka wysoko w górach, ale może być – nie jesteśmy w końcu tacy „wybredni” :).
Mamy świadomość, że chcąc dobrze zwiedzić Rzym musimy mieszkać w samym centrum z dala od łona natury…
Odpoczywamy przez dłuższą chwile po tym wszystkim. Pod wieczór idziemy do Watykanu – mamy spacerkiem 20 min.
Watykan
Okrążamy mury Watykanu, aby wreszcie wejść przez bramy tego wspaniałego państwa-miasta i po raz pierwszy w życiu stanąć na Placu św. Piotra!
Wieczór przed Bazylika św. Piotra
Na reszcie możemy zobaczyć to wspaniale, religijne i historyczne miejsce, które znaliśmy jedynie z relacji telewizyjnych. Rozglądamy się wokół dzisiaj tylko tak pobieżnie – jesteśmy trochę zmęczeni podróżą i upałem. Mamy jeszcze całe 3 dni, żeby dokładnie zwiedzić Watykan. Zapada zmrok, więc udajemy się na włoski posiłek pod murami. Do wyboru 50 rodzajów pizz, 30 past i 70 smaków lodów na deser – no tak to w końcu Włochy… 🙂
Przez następne 3 dni zwiedzamy cześć Rzymu i dokładnie Watykan tzn. Muzeum Watykańskie i Bazylikę św. Piotra – która robi na nas wielkie wrazenie, i przypominają się nam sceny biblijne przedstawiane realistycznie niczym w trójwymiarze. Czujemy świętość tego miejsca. W niedzielę na Anioł Pański Papież błogosławi nas jedynie przez telebim, bo niestety wyjechał z Rzymu do innej części Włoch – jaka szkoda… Trudno, ale przynajmniej powód żeby przyjechać tutaj jeszcze raz.
Na Placu św. Piotra…
Gwardia Szwajcarska w Watykanie
Ogrody papieskie widziane z Bazyliki św. Piotra
W Bazylice św. Piotra
Pozostają nam chwile modlitwy i zadumy przy grobowcu bł. Jana Pawla II, ktory powrocil kilka lat temu do domu Ojca. Chociaż pontyfikat Naszego Wielkiego Papieża był tak długi, bogaty duchowo i wspaniały to brakuje nam dzisiaj Ciebie na Ziemi, oj brakuje… Łezka kreci się w oku wobec wspomnienien wielokrotnych i podtrzymywujacych na duchu homilii i spotkań Papieża Polaka z rodakami – ten czas przypadał na okres naszych narodzin, dzecinstwa i wczesnej młodości aż do końca studiów i początku życia zawodowego. To były piękne czasy…
Grobowiec bł. Jana Pawla II
12 września
12 września przypada nasza II rocznica ślubu, która także spędzamy częściowo w Watykanie oraz na spacerze po historycznych ulicach i placach Rzymu. Wspominamy nasze cudowne wesele i pierwsze lata razem… Ponowny czas na sentymentalne wspomnienia. Ale ten czas leci…
Podoba nam się bardzo to tak ważne historyczne miasto. Niepowtarzalna architektura, jakiej jeszcze nie widzieliśmy. Okazuje się, ze np. architektura Paryża, w którym kiedyś mieszkaliśmy, „nie umywa się” przy architekturze Rzymu a niektóre watki sa wręcz przez Francuzów nieudolnie skopiowane z Rzymu tj. np.: Łuk Tryumfalny czy Egipski Obelisk na Placu Concorde… W Wiecznym Mieście widzieliśmy kilka ciekawszych i oryginalniejszych Łuków Tryumfalnych i placów w egipskim obeliskiem.
Place i zabytki Wiecznego Miasta
Ponadto podoba na się styl dwóch idealnie symetrycznych kościołów na placu… Kościołów jest w Rzymie bardzo dużo, bo aż… 900! Większość z nich to osobna historia i wspaniała architektura.
Dwa symetryczne koscioły w Rzymie
Zwiedzamy oczywiście także Koloseum razem z tłumami turystów znane z książek i wielu filmów.
Przed Koloseum
Wnętrze Koloseum
Ostatni wieczór to swobodny spacer po mieście. Odnajdujemy legendarną i wielką fontannę-wodospad Tritona. Jest przy niej trochę chłodniej i bardziej rześko, podczas gdy nawet wieczorem utrzymuje się temperatura ok. 30○C.
Od upału ratuje nas także ciągłe picie wody i pysznych włoskich lodów, które jemy nawet po kilka razy dziennie. W końcu to nasza rocznica i już końcówka wakacji… Już niebawem trzeba wracać nad chłodny fiord…
14 września kończymy nasz niezapomniany urlop. Tyle się działo, wiec czas jakby się z jednej strony trochę wydłużył – zwiedziliśmy w końcu 3 nowe, nieznane nam wcześniej kraje – a jednocześnie można też powiedzieć, że szybko zleciało te 19 dni. Wracamy wiec samolotem z Rzymu do Norwegii nad nasz Trondheimfjord…
Jest dużo chłodniej, bo kilkanaście stopni. Wita nas sympatyczna gospodyni, od której wynajmujemy mieszkanie w domku (sama mieszka tuz obok w osobnym mieszkaniu): „Velkommen tilbake!”.
Rowery, które zapomniałem przypiąć przed przyjazdem stają nieruszone pod domkiem, a fiord mieni się w blasku zachodzącego słońca…
Powrot na fiord i malowniczy zachód na koniec lata
Jednym słowem wszystko jest jak dawnej. Rano wstajemy do pracy, wsiadamy na rower a chłodny deszczyk i 10-cio stopniowa temperaturą studzą naszą dobrze opaloną skórę. Wracamy do projektowania kolejnych nowych konstrukcji przed komputerem, do konferencyj, wyjazdów służbowych, lunch’ów oraz kawy/herbaty podczas krótszych przerw.
Pozostają wspomnienia, zdjęcia, niniejsza relacja oraz codzienne „Ora et labora” aż do kolejnej podroży…
no teraz to sie uśmiałam – następne podobieństwo……na 10 września mamy zabukowane bilety do Rzymu i przez tydzień będziemy sie upajać tym Wiecznym Miastem..:) Mam nadzieje, że pogoda nam dopisze.
Z pewnoscia bedzie ladnie o tej porze roku w Rzymie 🙂 To moze macie roczny poslizg w stosunku do nas i za rok ruszycie 😉