Ach te przestrzenie na pustyni Atacama, We believe we can fly… 🙂
Po kilkudniowym oczekiwaniu w Iquique wyczytujemy na chilijskiej stronie internetowej ze w końcu naprawili drogę do miejscowości San Pedro de Atacama. Przez tych kilka dni mieszkańcy byli odcięci od świata. Na szczęście mieli zapasy wody i jedzenia. Od nowopoznanych podróżników dowiadujemy się ze hostel prowadzony przez parę ze Słowenii w San Pedro ostał się w całkiem dobrym stanie. W przeciwieństwie do miejscowych para ta zbudowała hostel odporny na deszcz. Miejscowi raczej nie spodziewali się ze będzie padać i cześć hoteli nie ma nawet normalnych dachów.
Przez tych kilka dni staliśmy się tez ekspertami, jeśli chodzi o chilijskie informacyjne strony internetowe. Dzięki temu wiemy lepiej, co się dziej w kraju, w którym jesteśmy.
W końcu dojeżdżamy do naszego wyczekiwanego San Pedro. Po drodze możemy podziwiać tymczasowe laguny utworzone przez deszcz, trochę zieleni na najsuchszej pustyni świata. Co nie zdarza się za często.
San Pedro de Atacama robi na nas przyjazne wrażenie. Lubimy małe miasteczka, bo wszędzie jest blisko i można więcej czasu poświecić na bujanie się w hamaku. Tak zdecydowanie odpoczynek po wyczerpującej podroży i wracanie myślami do tego, co już widzieliśmy to ulubiona cześć naszej podroży. Odpoczywamy w hamakach i podziwiamy mocno rozgwieżdżone niebo i zastanawiamy się, co warto tutaj zobaczyć.
Na początek odwiedzamy Dolinę Księżycową…
Krajobraz rzeczywiście bardzo księżycowy, co zostało wykorzystane przez NASA, które robiło tutaj ważne próby kosmiczne…
Pustynnym krajobrazom dodają magii ośnieżone stożki groźnych wulkanów, czerwień pustynnych skał przyprószoną biała pokrywa solna.
Dolina ksiezycowa z gory
Popoludniowy spacerek po „ksiezycu”
Następnie pora na… Dolinę Śmierci
Na szczęście jej nazwa powstała w wyniku błędu tłumaczenia. Została odkryta i zbadana przez belgijskiego księdza, który nazwał ja, jako Dolina Marsowa, ze względu na jej podobieństwo z krajobrazami marsowymi, wyraz dosyć podobny do hiszpańskiego «muerte» (śmierć) – i przez nieporozumienie pozostała nazwa Dolina Śmierci.
Dominują liczne odcienie czerwieni podobnie jak na Marsie
A tak wyglada Mars czyli Dolina Smierci, w oddali pasmo wulkanow i granica z Boliwia
Oglądamy także po raz pierwszy flamingi na Laguna Chaxa
Na tle wysokich wulkanicznych szczytów, przekraczających nawet 6000 m n.p.m.
Flemingi szukajace krewetek
Spacer przy Lagunie Miniques oraz Miscanty
Później podjeżdżamy na wysokość 4300 m n.p.m. by podziwiać przepiękne turkusowo- błękitne laguny Miniques i Miscanty otoczone wulkanami. Są jedyne w swoim rodzaju, rozlewające się u podnóży gór stanowią duże urozmaicenie pustynnego krajobrazu.
Laguna Miscanty na wysokosci 4300m
Wulkanów jest tutaj aż ok., 70 z czego 5 aktywnych.
Następnego dnia odwiedzamy Lagunę Cejar z zawartością ok. 40% soli
Kąpiel w słonej lagunie to głownie przypomnienie prawa Archimedesa: «Na ciało zanurzone w cieczy działa silą się wyporu, skierowana pionowo do góry, która jest równoważna ciężarowi cieczy wypartej przez to ciało».
Mocno słona woda to duża gęstość, większa od gęstości ciała człowieka, wiec swobodnie można utrzymywać się na powierzchni wody…
Wychodząc z wody sól wytraca się mocno na skórze, wiec potrzebna jest kolejna przyjemna kąpiel w niesłonej i rześkiej lagunę na Ojos del Salar.
Do tego pustynny bezkres i góry wulkaniczne na horyzoncie… 🙂
Na końcu jedziemy nad ostatnia lagunę gdzie podziwiamy zachód słońca sącząc chilijskie pisco. Laguna okazuje się być bardzo rozległa i wyjątkowo płytka. Woda sięga jedynie do kostek i możemy spokojnie chodzić (w sandałach) po solnym, skrystalizowanym, szorstkim dnie laguny…
Pustynie solne na Altiplano… 🙂