Po zwiedzeniu Aten udajemy się do miejskiego portu jachtowego Alimos gdzie przy kei czeka na nas kapitan i 14-to metrowy, dość komfortowy jacht. Przed nami dosyć długi i ciekawy rejs po greckich Cykladach…
Trasa rejsu Cyklady 2011
Rozpoczynają się opowieści kapitana o trasie podróży i o tym, co nas czeka w czasie tego 10-cio dniowego rejsu. Przyjeżdżają kolejne osoby i kompletują skład jachtu. Jest nas ostatecznie w sumie 10 osób, które przyleciały z różnych stron Polski, czyli z Poznania, Zielonej Góry, Łodzi, Ostrowa Wlkp. oraz my – rodowici gdańszczanie z Trondheim 🙂
Następnego ranka wypływamy na reszcie z mariny. Są dobre warunki do żeglowania. Wychodzimy z portu „na silniku”, jednak chwile później płyniemy już na pełnych żaglach. Jako pierwsza wachta siedzimy na zmianę za kołem sterowym. Jesteśmy w końcu na pełnym morzu – tak to właśnie na to czekaliśmy cały rok – kiedy to żeglowaliśmy po wodach Chorwacji.
Po kilku dobrych godzinach dopływamy do Kythnos i kotwiczymy jacht w uroczej zatoce. Teraz czas na kąpiel, mmm, woda jest ciepła i przejrzysta, a wokół urocze widoki, czujemy w pełni, ze to na reszcie nasz zasłużony urlop. Po roku pracy na chłodnej północy przyszedł czas na pełen relaks…
Kąpiel w ciepłym morzu – zatoczka Kythos … 😉
Nocujemy sobie w tej uroczej zatoczce
Następnego dnia płyniemy na wyspę Paros, podziwiając z jachtu m.in. zachód słońca. Okrętujemy się tam w marinie i okazuje się, że poziom usług greckich marin pozostawia wiele do życzenia porównując je np. z chorwackimi czy szwedzkimi. Często brakuje pryszniców, toalet, serwis nie jest także na zbyt wysokim poziomie. W zamian za to są bezpłatne lub bardzo tanie. Nie jesteśmy wygodnymi podróżnikami, więc to jedynie dla nas pewien folklor – Świat jest w końcu zróżnicowany i dlatego jest też ciekawy…
Później z Paros płyniemy na Ios – słynną wyspie Hipisów
Romatyczne krajborazy morskie w czasie dlugich przepraw pomiedzy wyspami
Odległości pomiędzy wyspami są duże – nawet po 60-70 mil morskich, więc przepłyniecie pomiędzy nimi zajmuje nam dużo czasu. Nawet po kilkanaście godzin. Nieraz żeglujemy także w nocy trzymając wachty za sterem…
Na słynnej wyspie Hipisów Ios nie spotykamy żadnego Hipisa. Jest za to bajkowa zatoczka i piękna plaża.
Na slynnej wyspie Hipisow – Ios
Do Santorini…
Następnie płyniemy wreszcie do Santorini, która urzeka nas swoim legendarnym i niepowtarzalnym pięknem…
Wynajmujemy samochód na Santorini, żeby dokładniej poznać całą wyspę. To bardzo urocze miejsce. Słońce mocno grzeje i jest ciepło nieco ponad 30○C. Chowamy się, co jakiś czas w cieniu dla ochłody. Pijemy dużo, a lody pod parasolem też, co pewien czas obowiązkowo.
Lody pod parasolem co pewien czas obowiązkowo… :o)
Dobrze ze to już wrzesień. W lipcu jest zapewne jeszcze cieplej…
kościół greko-katolicki na Satorini
Objazd po Santorini jest na prawdę ciekawy. Widoki przepiękne i zróżnicowane z każdej strony wyspy, a miasteczka urocze – w końcu ta wyspa to bardzo często wizytówka/reklamówka wszystkich wysp greckich. Na wyspie wybudowano wiele luksusowych hoteli, do których przyjeżdżają, co roku tysiące turystów. Znajduje się tutaj lotnisko, na które, sa bezposrdenie połączenia z wielu dalekich krajów – w tym z Norwegii… Tak, na pewno kiedyś i my tu jeszcze wrócimy. Szybki objazd po wyspie zachęca nas do dłuższego pobytu. Czas na wyspie mija i trzeba płynąć dalej – czas na kolejna wyspę.
Płyniemy na legendarna Milos – tak to ta z której pochodzi mityczna Wenus (z Milo) – czyli nasłynniejsza rzeźba bogini Afrodyty…
Port jachtowy na wyspie Milos
Wyspa rzeczywiście równie piękna, romantyczna jak i tajemnicza. Poznajemy ją podróżując przyjemnym lokalnym autobusem. Podróżowanie po urodziwych wysepkach, poza podziwianiem krajobrazów, to także świetne urozmaicenie podczas rejsu – nasz błędnik z powrotem przyzwyczaja się do braku falowania na lądzie…
Przepiękne zachody słońca ze szczytów Milos zapierają niemal dech w piersiach
Chociaż Milos jest inna niż Santorini to wydaje się równie majestatyczna i urocza. Na wyspie jest wielu turystów, jest także restauracyjka portowa, z mila pania z Polski, która doradza, co zamówić – zamawiamy wiele dań dla wszystkich osób, aby skosztować kilku specjałów po trochu tj. danie z ośmiornicy, koza, smażony ser, greckie sałatki, baraninka, kalmary….
Wieczorem huczne imprezki turystów i lokalsow – kolejna forma wakacyjnego relaksu…
Następnego ranka płyniemy dalej – czas płynąć na Hydrę – ostatnio już wyspę na trasie naszego rejsu po Cykladach.
Rejs i życie na krańcach Europy
Kiedy płyniemy sprawdzam nasza pozycje na GPS – okazuje się, ze przez cały rejs poruszamy się miedzy 35○N, a 36○N. Hmm, różnica położenia, na którym żeglujemy a Trondheim 63○N, w którym mieszkamy jest całkiem spora i wynosi aż ok. 27○. No tak Norwegia to najdalej wysunięty na północ kraj w Europie a Greckie wyspy (konkretnie wyspa Gavdos – do której tym razem nie płynęliśmy) są najdalej wysunięte na południe na naszym kontynencie. Klimat Grecji, a klimat Norwegii – no „troszeczkę” się rzeczywiście różni – chociaż i tak geografia podciąga je częściowo do klimatu umiarkowanego…
Na Hydrę – uroczą „wyspę kotów”…
Na Hydrę docieramy dopiero wieczorem. Nie ma za bardzo miejsca w porcie jednak sympatyczni żeglarze z innego jachtu pozwalają nam przywiązać się do ich jednostki plywającej. Wyspa i miasteczko jest również jedyne w swoim rodzaju. Charakterystyczną cechą wyspy jest znaczna ilość kotów, które szwedają się niemal wszędzie w czasie naszego wieczornego spaceru… Malownicze krajobrazy, ciekawa architektura, romantyczne uliczki – to kolejna wyspa, która można śmiało polecić na spędzenie tygodniowego urlopu. Kolejna kolacja i grecka baraninka – mmm, niebo w gębie – potrafią ja tutaj w końcu dobrze przyrządzić i upiec…
Przy portcie jachtowym na Hydrze
Wieczorny spacer po miasteczku…
Płyniemy do Aten wsłuchując się w szum morza, leżąc na słońcu, czując wiatr we włosach i kołysanie na falach…
Następnego dnia, skoro świt ruszamy już w kierunku Aten. To już ostatni dzień rejsu i krajobrazy widziane z pozycji jachtu w dalszym ciągu „rozpieszczają”. Wylegiwujemy się przez parę godzin na dziobie wsłuchując się w szum morza, leżąc na słońcu, czując wiatr we włosach i kołysanie na falach…
Wykorzystujemy te ostatnie chwile, aby lepiej zapadły w nasza pamięć. Tak, aby każdego wieczora kładąc się spać rozmarzyć się w tym uczuciu błogiej bierności, skupiającej się na pochłanianiu otaczającej nas morskiej natury…
Przypływamy szczęśliwie do Aten i jeszcze nocleg na jachcie. Niezapomniany 10-cio dniowy rejs się kończy. Pozostaje nam pamiatowe zdjęcie grupowe, pożegnanie się z kapitanem – który spisał się na medal oraz załogą, której towarzystwo oceniamy na 5+
W końcu spedzilsmy razem całe 10 dni we własnym towarzystwie. Wszyscy są z Polski – co dla nas nie jest, juz obecnie codziennością (skoro od kilku lat mieszkamy za granicą). Mogliśmy odpocząć od tej zagranicznej inności i przypomieć sobie jak to jest poprzebywać trochę wśród „swoich” – trochę nam tego czasami brakuje…
Po zejściu z jachtu nocleg w Atenach – spacer po Place i kolacja. Jutro pora na kolejną (ostatnią) cześć urlopu. Lecimy z Aten do Rzymu… 🙂
super rejs, a można dostać namiary na osoby organizujące taki rejs??
Napisz do nas na e-mail’a to dopiwiemy glp7@op.pl To byl rejs komercyjny i nie chcemy tu robic reklamy. Poki co to ta strona to nie miejsce na reklamy… 😉