Sydney – Brisbane – Cairns, czyli „ściana wschodnia” :)

Po 72 długich, choć ciekawych godzinach jazdy pociągiem „Indian-Pacyfic” przejeżdżamy cały kontynent australijski z zachodu na wschód (przez ok. 4000km), czyli robimy…

TransAustralię po raz II i dojeżdżamy do Sydney 🙂

Pozdrowienia z Sydney 🙂

Najbardziej rozpoznawalnego miasta Australii, które przez wielu mylnie „uznawane” jest za stolice tego pięknego i wielkiego kraju. Nareszcie dojechaliśmy na wschodnie wybrzeże! No tak pojechaliśmy „na wschód, bo tam musi być jakaś cywilizacja”. Jak wiadomo jesteśmy po drugiej stronie Ziemi, czyli Down Under gdzie ludzie „chodzą na rękach” i wszystko musi być na odwrót niż w Europie. Nie ma się wiec już tym razem, z czego śmiać. Zamiast tajgi, tundry i „wsio kukurydza” (jak na wschodzie Europy i na Syberii ) po 3 dniach jazdy z Dzikiego Zachodu stanęliśmy w centrum wielkiego i niezwykłego Sydney 🙂

Sloneczne niedzielne popoludnie w centrum Sydney

Slynny most naprzeciwko Sydney Opera House

Mieszkamy w hostelu na King Cross’ie w centrum Sydney. Niedaleko, bo 20 min. „z buta” od legendarnej Sydney Opera House. Po drodze z hostelu do Opery mijamy nowoczesne budynki, parki i zabytkową katolicką Katedrę .

Widać, ze miasto jest całkiem „na luzie”. Zwłaszcza okolice King Cross to jedna wielka niekończąca się impreza. Każdy wieczór i każda noc to długie imprezy do białego rama. Można to nazwać wręcz zjawiskiem ekstremizmu imprezowego, które dla nas jednak „lekkim” przegięciem – nigdzie wcześniej w Europie tego nie widzieliśmy. Po 3 dniach w pociągu staramy się przede wszystkim odpoczywać wieczorami i nocami  pomimo hałasu i gwaru ulicznego. Zwiedzamy także dosyć dokładnie centrum Sydney, które nas zauracza. Rzeczywiście jest wyjątkowe 🙂

Sydney by night

Po Sydney pora na Brisbane i „polish joke”

W Brisbane mamy „odwiedzić” polskiego blogera, który ciągle nas zapraszał do siebie (tzn. jak tylko napisaliśmy ze jedziemy dookoła Świata). Upewnialiśmy się kilkukrotnie czy mamy rzeczywiście go odwiedzić i czy możemy rozbić u niego namiot w ogródku na parę dni. Odpisywał, ze „pewnie” i ze „obrazi się jak nie przyjedziemy”, ze „zorganizuje spotkanie z Polonia w Brisbane jak się tylko pojawimy”. Jednak na kilka godzin przed spotkaniem (jak  byliśmy już w pociągu z Sydney do Brisbane) pisze sms-a, ze „trochę się pomieszało” i ze „nie może nas przenocować”. Mamy znaleźć sobie jakiś hostel w centrum, których „jest pełno”. Hmm ciekawe jak, w pociągu, w którym nie ma neta, a nawet czasami zasięgu? Zważając, ze jest środek wakacji szkolnych i wszystko jest zarezerwowane. Zapada noc a my w centrum Brisbane – wielkiego 2 mln miasta. Facet nie napisał nawet żadnego powodu, dlaczego tak nagle „nie może”. My przejeżdżamy cały Świat a on się już więcej nie odzywa. Hmm jak go można nazwać, zęby nie użyć brzydkiego słowa?

Na szczęście mamy plan B i znajdujemy camping z wolnymi miejscami i to w II zonie. Dla porównania okazało się, ze ten „zapraszający” Polak „z Brisbane” mieszka poza VI zoną, czyli jakieś 60 km od centrum. Tak na marginesie to ten gościu ciągle „nosi się” na blogu, ze jest w Australii i „daje rady” Polakom jak wyemigrować. Hmm, z tego, co widzimy to tak naprawdę nic trudnego. Wystarczy mieć po prostu dobry zawód i płynnie mówić po angielsku. Australia ciągle potrzebuje mądrych i wykształconych emigrantów…

Po Sydney centrum Brisbane nas nie zauroczylo

Po nocce w Brisbane nie ma co czekać dalej. To miasto niczym wielkim nas nie zachwyca. Ot nowoczesne wieżowce, parę placyków, nic specjalnego. W sumie dobrze, ze nie tracimy tu więcej czasu i ruszamy na północ w kierunku…

Cairns i Great Barrier Reef

Kolejne 30 godzin w pociągu linii quennslandrail. Na szczęście w wagonie restauracyjnym australijskich kolei można się pożywić w przystępnej (jak na Australia) cenie. To już w sumie 9-ty dzień w pociągu i na „samych kanapkach” można by już dawno paść… Dojeżdżamy nareszcie do Cairns. Wyjeżdżają po nas na dworzec z hostelu. Rozbijamy namiot na szczelnie ogrodzonym polu campingowym. Już żadne „zwierzątka” nas budzić w środku nocy nie Beda. Nadeszła wreszcie pora na długi sen w wygodnej pozycji poziomej 🙂

Jedno z najmiejszych pol namiotowych swiata 🙂

Nazajutrz (po 10 godzinach snu) okazuje się, ze (w końcu) udało się dobrze trafić z noclegiem. Jest czysto, niedrogo i przyjemnie. Pora ochłonąć po wielodniowej przeprawie z Perth. Jesteśmy teraz w Cairns, czyli na płn.-wsch. wybrzeżu, czyli na zupełnie przeciwnym krańcu niż Perth, z którego wyjechaliśmy ok. 10 dni wcześniej.

AAA… to dlatego nikt sie nie kapie w morzu 🙂

W lagunie w centrum Cairns – tu juz nie wejdzie zaden krokodyl…

Czas na spacery i wycieczki na Rafę Koralowa, czyli Great Barier Reef, podczas kilkunastu dni, które spędzamy w tej ciekawej i tropikalnej części Australii. Pogoda „jak drut”, czyli zero chmurek i 26-30C. Wilgotność na szczęście nie jest tak dokuczliwa jak w Azji Pld-wsch i komfortowo można spać w namiocie…

Kilkudniowy odpoczynek jest teraz niezbędny by już niebawem popodziwiać pejzaże i po przezywać kolejne przygody na…

Odpoczynek po pociagu i nowe hobby Grzesia – do wpisania do CV 🙂

Great Barier Reef, czyli na Rafie Koralowej… 🙂

Wielka Rafa Koralowa 🙂

Ten wpis został opublikowany w kategorii Australia, Podróż Dookoła Świata 2012/13 i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s